Sytuacja kobiet w IT w 2024 roku
19.10.20223 min
Maciej Olanicki

Maciej OlanickiRedakcja Bulldogjob

Microsoft zwolnił 1000 osób. Powody kuriozalne

Choć tysiąc pracowników to względnie niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę wszystkich pracowników Microsoftu, to powód zwolnień może budzić konsternację.

Microsoft zwolnił 1000 osób. Powody kuriozalne

Kryzysowe czasy „owocują” w postaci zmian w strukturze zatrudnienia. Wiele już pisaliśmy o zjawisku hiring freeze, które zdominowało strategie rozwoju nawet największych, najwyżej wycenianych korporacji IT. Meta, Twitter, Uber czy Netflix podjęły decyzję o zamrożeniu rekrutacji jeszcze w drugim kwartale bieżącego roku.

Microsoft zwalnia tysiąc osób

Hiring freeze polega na zrewidowaniu planów zatrudnienia – bieżące procesy rekrutacyjne są wstrzymywane, zaś część planów na  przyszłość w ogóle zostaje porzucona. Hiring freeze nie należy jednak mylić ze zwolnieniami, nie chodzi bowiem o pozbywanie się już zatrudnionych pracowników, lecz o takie oszczędności, które skutkują nieprzyjmowaniem nowych. No, chyba że jesteś Microsoftem, który postanowił właśnie zwolnić 1000 osób z różnych działów. 

Informacja została już potwierdzona przez agencję Axios, jednak w wypada nadać jej nieco kontekstu. Tysiąc osób to bezwzględnie dużo, jednak trzeba oddać, że relatywnie stanowi to zaledwie 0,45% wszystkich 221 tys. pracowników Microsoftu (warto zaznaczyć, że jeszcze w 2020 roku korporacja zatrudniała 163 tys. osób). Nie zmienia to faktu, że dla rzeczonego tysiąca sytuacja jest nieprzyjemna, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę rzekome powody zwolnień. 

Microsoft motywuje bowiem swoje decyzje nie stratami czy spadkiem zysku, co nie umknęłoby uwadze udziałowców. Korporacja zwolniła tysiąc osób, gdyż… zysk rośnie zbyt wolno. Nie to, że zysku nie ma – jest i jest go coraz więcej, lecz tempo jego powiększania nie satysfakcjonuje kierownictwa. 

Zwolnienia i 50 mld zysku

Parametr ten ma mieć aktualnie wartość najniższą od pięciu lat. Co to oznacza w praktyce? W ostatnim raporcie finansowym za czwarty kwartał fiskalny wykazano, że Microsoft zarobił 51,9 miliardów dolarów. Stanowi to 16-procentowe powiększenie zysku kwartał do kwartału. Warto podkreślić, że chodzi o zyski kwartalne, a nie roczne.

Taka kwota jest jednak najwidoczniej zbyt mała, aby opłacić pensje tysiąca pracowników. Co ciekawe, nie zdecydowano się – jak choćby w przypadku Google, które po prostu zamknęło cały dział odpowiedzialny za rozwój laptopów Pixel Chromebook – na porzucenie konkretnych przedsięwzięć. Wręcz przeciwnie, zwolnione dotknęły pracowników różnych departamentów oraz różnych szczebli. Nie ominęły one także osób zatrudnionych na stanowiskach kierowniczych. Ot, czystki.

Warto tu przytoczyć wyliczenia poczynione przez redakcję The Stack, a opublikowane w lipcu, niedługo po publikacji ostatniego raportu finansowego. Według niego zwolnienia pracowników to dla korporacji koszt (obsługa samego procesu oraz koszty odpraw) rzędu 113 milionów dolarów. Przy czym Microsoft zarabia 6 tys. dolarów na sekundę, co oznacza, że zwolnienia kosztowały korporację około 5 godzin pracy. 

Microsoftu dewzrost się nie ima

Wszystko to odbywa się w warunkach, które na ogół zgodnie nazywa się czasami kryzysu – możni tego świata postulują ograniczenie oczekiwań w stosunku do jakości życia, zachęcają do oszczędności, zaciskania pasa. Postępowcy mówią zaś o tym, że może warto porzucić kult bezrefleksyjnego wzrostu gospodarczego, który nie tylko nie przekłada się na bogacenie się kogokolwiek poza najbogatszymi, ale też drenuje tak pracowników, jak i zasoby naturalne. Takie podejście coraz powszechniej nazywa się dewzrostem. 

Tymczasem Microsoft nie tylko nie podejmuje refleksji nad ograniczeniem ślepego i nieliczącego się z kosztami wzrostu, lecz podejmuje dość drastyczne decyzje z powodu niewystarczającego tempa powiększania zysków. Wszystko to rzecz jasna pod szyldem zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialności społecznej. 

Zobacz też:

<p>Loading...</p>