W ciągu ostatnich lat Google wielokrotnie zajmowało 1. miejsce w rankingach najlepszych pracodawców w IT (i nie tylko). Także w bodaj najbardziej rozpoznawalnym plebiscycie organizowanym przez firmę Universum. To się jednak może zmienić w tym roku. Google zaczęło się bowiem borykać z nie lada „wyzwaniami” w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi.
Mimo że trudno stwierdzić, aby wyniki finansowe w Dolinie Krzemowej, jak i ilość zakumulowanej tamże gotówki nie mogą stanowić ku temu przesłanek, miniony tydzień upłynął pod znakiem kolejnych masowych zwolnień. Zwalniał między innymi Microsoft (korporacja zredukowała personal o 10 tys. pracowników, co stanowi 4,5% wszystkich zatrudnionych), ale przedsiębiorstwo z siedzibą główną w Redmond szybko „przebiło” Google.
Sundar Pichai zdecydował bowiem o zwolnieniu aż 12 tys. pracowników, czyli aż 6% wszystkich pracujących dla tej korporacji na całym świecie. Stanowi to niechlubny rekord w 24-letniej historii Google.
Dotąd jednak niewiele było wiadomo, kogo właściwie zwolniono, z jakich działów postanowiono zrezygnować. Dziś wiemy już na ten temat znacznie więcej i trzeba przyznać, że informacje z Mountaint View mogą dla wielu okazać się dla zaskakujące. Najmocniej oberwał bowiem dział zajmujący się nowym, względnie innowacyjnym systemem operacyjnym Fuchsia OS.
Innowacyjnym przynajmniej w stosunku do Androida czy Chrome-OS, gdyż za sprawą między innymi autorskiego mikrokernela Google miało się dzięki Fuksji szansę uniezależnić choćby od Linuksa i dysponować całkowicie własnościową platformą. Duże nadzieje wiązano także z wielością zastosowań FuchsiaOS – za sprawą modularnej architektury system miał się sprawdzić jako samodzielny produkt na wielu klasach urządzeń i różnych zastosowaniach. Jak widać, nie jest to już priorytetem, a FuchsiaOS pozostanie na razie poligonem doświadczalnym.
Bez pracy pozostało aż 16% pracowników pracujących nad FuchsiaOS. Dla porównania – w innych działach redukcje zatrudnienia sięgnęły maksymalnie 6%. Różnica jest więc znaczna i dobrze zarysowuje priorytety. Jak dotąd co prawda Google zdecydowało się zainstalować FuchsiaOS wyłącznie na urządzeniach automatyki domowej z rodziny Nest, ale swojego czasu nie brakowało głosów, że system ten to potencjalny następca Androida na urządzeniach mobilnych produkowanych na Google. To już chyba jednak nieaktualne.
To nie losy nowego systemu operacyjnego Google budzą jednak w kontekście kolejnej, rekordowej fali zwolnień, największe zastrzeżenia, lecz sposób, w jaki potraktowano pracowników. Według jednego z pracowników nowojorskiego oddziału Google, pracownicy dowiadywali się o tym, czy zwolnienia objęły także ich podczas… wchodzenia do budynku. Jeśli ich karta nadal otwierała drzwi do biura, to na razie (choć zapewne nie na długo) mogą być oni spokojni o swoją karierę w Google. Jeśli jednak odmówiono im dostępu, oznaczało to, że mogą pakować swoje rzeczy.
Witamy w późnym kapitalizmie. Skoro jeden z najlepiej ocenianych pracodawców w IT żegna się pracownikami w sposób tak niski, to trudno zachowywać tutaj złudzenia. Jest to kolejny przejaw, a w połączeniu z falą bezrefleksyjnego zatrudniania w czasie pandemii i jeszcze szybszego zwalniania teraz, to kolejny dowód na bluecollaryzację branży IT. W USA niewiele lub nic nie zostało już z dawnej chwały Doliny Krzemowej, a pracowników, mimo rzekomego deficytu specjalistów na rynku, traktuje się stricte przedmiotowo. Można się nawet spotkać z porównaniem jednego z tamtejszych inwestorów, w którym masowe zwolnienia porównywane są do okrawania kawałka mięsa ze zbędnego tłuszczu.
Podobnie impertynenckiemu prostactwu amerykańskiego big techu zamierza się przyjrzeć tamtejszy Departament Sprawiedliwości. Resort wraz z ośmioma innymi stanami złożył pozew w sprawie naruszenia prawa antymonopolistycznego. Oczywiście nie jest to pierwszy tego typu przypadek, jednak tym razem może się skończyć dla Google większymi problemami niż konieczności uiszczenia wielomiliardowej kary. W związku z notorycznymi praktykami monopolistycznymi wynikającymi z działalności Google Ads, Departament Sprawiedliwości chce bowiem rozbicia Alphabet, Inc. na szereg mniejszych spółek, np. przez wymuszenia sprzedaży spółek działających na internetowym rynku reklamowym. Byłby to bodaj precedens w historii dużych organizacji z Doliny Krzemowej.