Mariusz Czaja
Mariusz Czaja Senior SAP HCM / HR Functional Consultant, Project Manager @ Freelance / Contractor

O zaSAPanym wdrażaniu zmian w życiu... słów kilka

21.03.20169 min
O zaSAPanym wdrażaniu zmian w życiu... słów kilka

Nie bójcie się ryzyka! Nawet jak się Wam nie uda, to co? Łapcie „byka za rogi” – namawia Mariusz Czaja z Independent Consulting and Services. O tym, jak odważyć się na radykalną zmianę w życiu i jak odnaleźć się w pracy za granicą, rozmawiamy z doświadczonym konsultantem SAP i freelencerem.  

Nie taki diabeł straszny...

W roku 2004 rozpoczęliśmy wspólnie wdrażanie wielkiego projektu SAP HR dla Grupy Metro AG w Polsce. Muszę powiedzieć, że bardzo miło wspominam ten okres naszej współpracy. To były właściwie początki SAPa w naszym kraju. Otwierały się przed Tobą ogromne możliwości rozwoju, pojawiały się kolejne wyzwania. A mimo to, zaraz po zakończeniu implementacji dla Metro AG, wyjechałeś na kontrakt do Niemiec. 

Dzięki! Ja także wspominam ten czas bardzo dobrze.

Co wpłynęło jednak na Twoją decyzję? 

Łatwo się domyślić. To było ponad 10 lat temu, nieco inne czasy. Wydaje mi się, że każdy w mojej sytuacji nie wahałby się z podjęciem takiej decyzji.

Czego oczekiwałeś od tego wyjazdu? 

Tak naprawdę byłem wtedy skupiony głównie na tym, żeby w ogóle wyjechać.

W rzeczywistości nie zastanawiałem się, co będzie później, a przede wszystkim, jakie będą tego skutki. Miałem cel i chciałem go osiągnąć.

Czy obawiałeś się czegoś? 

Pewnie tego, co każdy, kto zmienia miejsce pracy i przeprowadza się do obcego kraju, nie znając jego języka. Poza tym, nie miałem jakiś skonkretyzowanych obaw, a przynajmniej o niczym takim nie pamiętam.

Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują?

Dokładnie tak.

Od czego najlepiej zacząć „przygodę” z pracą za granicą? 

Chyba nie jestem odpowiednią osobą do udzielania takich rad. W tamtym czasie byłem w bardzo komfortowej sytuacji: mój pracodawca zatrudnił firmę relokacyjną, która załatwiła prawie każdy aspekt mojej przeprowadzki z Polski do Niemiec. Ich specjaliści zajęli się sprawami biurokratycznymi, jak pozwolenie na pobyt czy pracę i wszystkimi innymi dokumenty, pomogli w wynajęciu mieszkania, a nawet opłacili czynsz za pierwsze trzy miesiące. Jak mogę udzielać rad w takiej sytuacji?

Jakie bariery administracyjno-prawne musiałeś pokonać, żeby podjąć pracę za granicą? Czy na Zachodzie panuje podobna biurokracja jak w Polsce?

Dziś to już zbędne, ale w tamtym czasie konieczne było pozwolenie na pracę. Jak wspominałem, to załatwił mój pracodawca. Poza tym, muszę powiedzieć, że nie mam jakiś szczególnych doświadczeń z biurokracją ani z tą w Polsce, ani w Niemczech, wszędzie jest tak samo. Jeżeli urzędnik-darmozjad podejmie decyzję irracjonalną i nie popartą żadną logiką, to nie ma zmiłuj, nie przekonasz go i już. Mam jednak pewne własne spostrzeżenia na ten temat. Nie powinieneś rozmawiać z urzędnikami w ich języku ojczystym, ponieważ to daje im przewagę psychologiczną i zaczynają traktować obcokrajowca „z góry”. Natomiast jeśli rozmawiasz z nimi po angielsku, jak ja to robiłem, mają problem, żeby się wysłowić i już nie mogą Cię potraktować tak, jak by chcieli. Trzeba jednak mieć na uwadze, że urzędas może machnąć na Ciebie ręką, może stwierdzić, że nie mówi po angielsku, bo nie musi. Oczywiście jest na to sposób: należy zażądać rozmowy z przełożonym, a jak i to nie pomoże, zawsze można pogawędzić z przełożonym przełożonego. Mimo wszystko, nie polecam arogancji w urzędach, uśmiech zawsze działa lepiej.

Czy istnieją osoby lub instytucje, które wspierają ludzi takich jak Ty, w procesie wdrażania zmian w życiu?

Tak, jak najbardziej, są zarówno firmy, jak i indywidualne osoby, które mogą Ci w tym pomóc. Oczywiście nie ma nic za darmo. Jeżeli chcesz usług profesjonalisty, musisz za to zapłacić. Prawdę mówiąc, ja nigdy się na to nie zdecydowałem, chociaż tego nie wykluczam. Wydaje mi się, że każda zainteresowana osoba powinna zacząć od literatury i od portali poświęconych szeroko pojętemu rozwojowi osobistemu, ponieważ to może pomóc w wyznaczeniu celu, bez którego chyba nie ma co nawet zaczynać takich zmian w życiu. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi bardzo ogólnikowo i wygłaszam prawdy oczywiste, ale mówię z perspektywy własnego doświadczenia. W tamtym czasie moim celem była przeprowadzka do Niemiec i na tym byłem tak bardzo skupiony, że gdy już osiągnąłem ten cel, zapomniałem o wyznaczeniu nowego. W rezultacie przestałem się starać i dużo wysiłku oraz czasu kosztowało mnie to, żeby się ponownie pozbierać.

Rozwój poprzez wyznaczanie celów


Z perspektywy czasu, przeglądając Twój profil na portalu LinkedIn, mam wrażenie, że osiągnąłeś wszystko, o czym marzy konsultant SAP w swojej karierze. Połączyłeś pracę z osobistym rozwojem zawodowym. Osiągnąłeś poziom wiedzy, który otwiera szereg możliwości znalezienia zatrudnienia w największych firmach wdrożeniowych SAP. A jednak od 3 lat firmujesz się jako „Czaja – Independent Consulting and Services”. 

Oj, tutaj nie zgodzę się z Tobą! Konsultant nigdy nie może powiedzieć, że osiągnął już wszystko, co chciał i planował. Obojętnie, czym się zajmujesz, gdy dojdziesz do etapu w swoim rozwoju zawodowym lub osobistym, w którym powiesz sobie: „to jest to, mam wszystko, o czym marzyłem”, wtedy zaczynasz się staczać! Zrozumiałem, że gdy jestem blisko osiągnięcia celu, do jakiego zmierzałem, muszę wyznaczyć nowy, by cały czas mieć do czego dążyć. W przeciwnym razie i mówię to z własnego doświadczenia, takie trwanie bez celu jest bardzo depresyjne. Tak właśnie było ze mną, musiałem się pozbierać i znowu zacząłem stawiać sobie nowe cele, jak na przykład przejście na freelance.

Nie lubisz podległości służbowej? Wolisz mieć ostatnie zdanie?

Nic z tych rzeczy! Byłem już konsultantem wewnętrznym, byłem konsultantem zewnętrznym, a teraz jestem freelancerem i nie widzę różnicy w pracy. Oczywiście, jako freelancer podejmuję większe ryzyko, będąc bez parasola ochronnego i firmy, która dawałaby mi stałą pensję, płatny urlop, bonusy i różne świadczenia. Ale gdy jest koniunktura, to po prostu bardziej się opłaca.

Polak za granicą, czyli kompetencje w innej rzeczywistości

Poza Polską, wdrażałeś projekty dla Niemców, Amerykanów, Szwajcarów, Irlandczyków. Z kim pracowało Ci się najlepiej, a gdzie napotkałeś największe trudności kooperacyjne?

Najpierw może te gorsze doświadczenie. Projekty w Indiach i Rosji były dla mnie ciężką szkołą, chociaż wiele mnie nauczyły. Hindusi, podobnie jak większość Dalekiej Azji, są bardzo specyficzni we współpracy i jeżeli nie wiesz, jak działa ta kultura, możesz stracić bardzo dużo czasu, starając się dogadać z „lokalesami”. 

Pamiętam, że będąc na projekcie w Bangalur, gdzie odpowiadałem za roll-out SAPa HR, mieliśmy problem z właściwym obliczaniem płacy. Siedziało paru lokalnych konsultantów, którzy próbowali tę kwestię rozwikłać. Problem wisiał już od jakiegoś czasu i zbliżał się deadline, a tu wciąż nie było rozwiązania. Około godziny 17:00 zwracam się do całego teamu i ogłaszam, że nikt nie wychodzi do domu, dopóki ten problem nie zostanie rozwiązany. Nikt się nie odezwał, nikt nie skomentował, każdy był skupiony na swojej pracy, a było to biuro open space. Około godziny 2 w nocy podchodzi do mnie jakaś pani. W ogóle jej nie kojarzę, ale co tam! Podchodzi i zaczyna od tego, że bardzo przeprasza, ale naprawdę nie może dłużej zostać, a poza tym nie bardzo może nam pomóc, bo ona nie jest zaangażowana w nasz projekt. To była kobieta z księgowości, a nie z HR i po prostu usłyszała co mówiłem do zespołu wdrożeniowego. Skoro ona to usłyszała to znaczy, że było to skierowane także do niej. Możesz sobie wyobrazić, że nie jest łatwo pracować z osobami o takim podejściu.

Jakie są różnice w oczekiwaniach klientów w różnych częściach świata?

Tak naprawdę, każdy chce tego samego: żeby praca została wykonana jak najlepiej, jak najszybciej i jak najtaniej. Czasami w innej kolejności. Stary dowcip mówi, że konsultanci dostarczają swoje usługi SZYBKO, TANIO i DOBRZE, ale klient może z tego zestawu wybrać tylko dwie kombinacje:

szybko i tanio nie będzie dobrze;

tanio i dobrze nie będzie szybko; 

szybko i dobrze nie będzie tanio.

Jakich kompetencji potrzebuje dobry wdrożeniowiec SAP, żeby zrealizować międzynarodowy projekt i doprowadzić wdrożenie do końca z sukcesem?

Wystarczy spojrzeć na ogłoszenia o pracę tak zwanych wiodących, czyli największych, firmach wdrożeniowych. Wymagania podpowiadają, czego oczekuje się od konsultantów. Do tego zestawu mogę dodać tylko, że trzeba umieć dogadywać się z klientem, czyli po prostu z pracownikami klienta oddelegowanymi do projektu. Poza tym, zawsze trzeba mówić, co się robi i robić to, co się powiedziało.

Jak firmy zachodnie postrzegają nas, Polaków, emigrujących w poszukiwaniu nowych wyzwań?

Być może jestem gruboskórny, ale nigdy nie odczułem tego, że ktoś mnie traktuje inaczej, bo jestem Polakiem. Oczywiście każdy mniej lub bardziej zwraca na to uwagę, ale nigdy nie zdarzyło mi się być z tego powodu inaczej traktowanym.

Warunki finansowe w Polsce i za granicą

Jednym z kluczowych pytań, które zada Ci każdy SAPowiec, zastanawiający się nad wyjazdem z kraju, dotyczyć będzie warunków finansowych. Czy zdradzisz jakieś szczegóły, pokazujące różnice w pracy w Polsce i za granicą?

Gdy pracowałem jako SAPowiec w Polsce, zarabiałem trzy razy mniej od moich kolegów z tej samej firmy (oczywiście miałem mniejsze doświadczenie i byłem juniorem, ale także nie miałem szans na dorównanie do ich zarobków w rozsądnej perspektywie czasowej). Natomiast gdy przeniosłem się do Niemiec, nadal jako konsultant wewnętrzny, zarabiałem tak, jak moi koledzy (około 4 tys. EUR miesięcznie). Potem jako senior konsultant zewnętrzny zarabiałem około 6 tys. EUR miesięcznie.

Dziś, gdy oferuję swoje usługi firmom z Polski, moje stawki są zdecydowanie zbyt wysokie na nasz krajowy rynek i, mając tego świadomość, nie szukam tu klientów. Jeżeli zdarzy mi się pracować dla polskiej firmy, to są to tylko zlecenia zdalne i konkretne zadania po polskich stawkach, ale robione w „czasie wolnym”. To jednak raczej wyjątek od reguły.

Z tego, co wiem, w Polsce dniówka SAPowca HCM waha się pomiędzy 1 600 PLN/dzień a 24 000 PLN/dzień. Dla porównania, w Niemczech dniówka zaczyna się od około 500 EUR/dzień do około 960 EUR/dzień. Czasami więcej, czasami mniej i jest wiele zmiennych, które na to wpływają, ale tak to w przybliżeniu wygląda. W Stanach Zjednoczonych dniówka może wynosić nawet 1500 USD/dzień dla seniora lub konsultanta wiodącego.

Jaki jest stosunek wynagrodzenia do kosztów życia?

To zależy, jak żyjesz i jak zarabiasz. Ja nie mogę na to pytanie odpowiedzieć, bo to bardzo indywidualne. Osobiście zawsze mam problem, żeby związać koniec z końcem.

Jakie są różnice w świadczeniach socjalnych?

W Niemczech, na przykład, zdrowotne ubezpieczenie „publiczne” pokrywa niemal wszystkie usługi medyczne, poza dentystą. Z kolei ubezpieczenia prywatne są bardzo różne. Standardem jest partycypowanie pracodawcy w dodatkowych składkach emerytalnych i w dodatkowych ubezpieczeniach.

Przy okazji mała rada dla każdego, kto wyjeżdża poza granice Polski do pracy, czy w każdym innym celu: pierwszym ubezpieczeniem, jakie może się przydać, jest polisa pokrywająca koszt usług prawnych. Niby nic ważnego, ale naprawdę warto ją wykupić. Z moich własnych obserwacji wynika, że nie tylko w Niemczech, ale na całym świecie większość firm, z którymi będziecie współpracowali lub po prostu zechcecie od nich kupić usługi takie, jak prąd, woda, gaz czy telefon, będzie chciała Was oszukać, czyli po prostu wykorzystać Waszą niewiedzę. W takiej sytuacji prawnik jest nieocenioną pomocą. Czasami wystarczy tylko nim pogrozić, ale bywa, że trzeba się do takiego adwokata pofatygować, by napisał list do problematycznego kontrahenta.


Na j akie dodatkowe benefity mogą liczyć rodziny imigrantów?


Nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi na takie pytanie. Wszystko zależy od tego, co wynegocjujesz ze swoim przyszłym szefem. Ja miałem to szczęście, że moje negocjacje traktowałem jako proces dogadywania się bez szczególnego „parcia” na osiągnięcie czegokolwiek, gdyż nie wiedziałem, na co mogę liczyć.

Warto realizować marzenia

Na zakończenie zapytam nieco zaczepnie: gdybyś miał podsumować te kilka lat na obczyźnie, czy dziś podjąłbyś taką samą decyzję jak 10 lat temu? 

Ależ oczywiście, że tak!

Co zrobiłbyś inaczej?

Tak naprawdę, większość rzeczy zrobiłbym inaczej. Myślę, że to normalne. Aby to zobrazować, niech każdy zapyta siebie, co by zrobił/zrobiła inaczej niż przed dziesięciu laty.

Co powiedziałbyś osobom, które stają dziś przed podobnym wyborem?

Znowu muszę odwołać się do parafrazy „klasyka” Laski - „odpowiedz sobie na jedno diabelnie ważne pytanie: co chciałbyś robić w życiu i po prostu zacznij to robić”. Inaczej mówiąc, „łapcie byka za rogi”, nie bójcie się ryzyka! Nawet jak się Wam nie uda, to co? Ale z drugie strony, dlaczego miałoby się nie udać? Co najgorszego może się stać? Jeżeli sami nie storpedujecie swoich planów, powinno się udać.

Rozmawiał: Marcin Jackowski 

<p>Loading...</p>