Można się spotkać z humorystycznym stwierdzeniem, że LinkedIn to taki odwrócony Tinder: kobiety — rekruterki wysyłają sporo wiadomości do facetów — nerdów, a Ci nie odpisują. Śmieszki śmieszkami, ale bazując na różnych źródłach, faktycznie mniejsza lub większa część wiadomości z ofertami pracy dla programistów pozostaje bez odpowiedzi. Nawet bez zwykłego dziękuję, nie jestem zainteresowany.
Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne. Jako jeden z powodów uważam zniechęcający styl takich wiadomości z ofertami pracy. Osobiście, staram się odpisywać na wszystkie otrzymywane wiadomości. Muszę się przyznać, że na niektóre odpowiadam głównie z szacunku dla nadawcy. Ale trafiają się też takie, przy których zaczynam żałować, że w danej chwili nie rozważam zmiany pracy ;)
Jako że w swoim programistycznym życiu dostałem co najmniej kilkaset wiadomości z propozycjami wzięcia udziału w rekrutacjach, to miałem okazję zobaczyć maile pisane na wiele różnych sposobów. Niektóre przykuły moją uwagę bardziej, inne mniej. W związku z tym postanowiłem omówić kilka cech wiadomości z ofertami, które powodowały, że dany mail zyskiwał bądź tracił na atrakcyjności w moich oczach.
Dla formalności dodam, że są to moje subiektywnie opinie — to, że mi się coś (nie) podoba, to nie znaczy, że inni mają tak samo. Zatem sugerowałbym traktować ten artykuł bardziej jako coś do przemyślenia, niż zbiór na 100% sprawdzonych porad.
Ponadto, w tym poście skupiam się wyłącznie na opisie, opakowaniu oferty. Innymi słowy, nie analizuję czy dana stawka na danym stanowisku jest odpowiednia, czy lepsza praca zdalna, czy z biura, itp. Po prostu jest konkretna oferta, którą trzeba ubrać w wiadomość do potencjalnego kandydata.
No to lecimy.
Zacznę od bardzo pozytywnej cechy części z Waszych rekruterskich wiadomości. Niektórzy z Was podają podstawowe informacje o ofercie bezpośrednio w wiadomości, a dokładniejsze szczegóły znajdują się w załączniku bądź na osobnej stronie www.
Według mnie, to super podejście. W ten sposób możecie trafić w gusta zarówno osób, które cenią sobie wiadomość krótką, zwięzłą i na temat - tacy skupią się na streszczeniu oferty w głównej wiadomości i nie będą wystraszeni ścianą tekstu. Z kolei ci, którzy chcą od razu wszystko wiedzieć, ze wszystkimi szczegółami, to zapoznają się z treścią załącznika.
W głównej wiadomości widziałbym następujące kwestie:
Dodatkowo, jeśli skusicie się na zamieszczenie załącznika/linku z dodatkowymi szczegółami (do czego zachęcam), to można w nim umieścić np. takie informacje:
Oj tak, temat tak gorący, że musiał mieć swój własny paragraf. Niestety, wciąż wiele wiadomości nie zawiera tak podstawowej informacji. Oczywiście, pieniądze nie powinny być jedynym czynnikiem, który kandydat bierze pod uwagę przy ocenie oferty.
Nie oszukujmy się — wynagrodzenie jest bardzo ważne. Pracujemy nie tylko dlatego, żeby się realizować zawodowo, zmieniać świat, rozwijać się — to możemy robić przy okazji własnych przedsięwzięć, wolontariatu, projektów open source itp. Pracujemy między innymi po to, żeby mieć środki na życie, na realizowanie swoich marzeń.
Dlatego sugeruję, żeby Wasze oferty zawierały przedział oferowanego wynagrodzenia. Dzięki temu:
Swoją drogą, jakbyście się czuli, gdybyście weszli do sklepu, w którym nie widać cen na półkach, tylko wszystko wyjaśniłoby się dopiero przy kasie?
Tę sekcję zakończę bardzo dobrym cytatem znalezionym w internecie: oferty bez widełek są bardzo przekonywujące — zachęcają, żeby nie aplikować ;)
Często na moją skrzynkę trafiają wiadomości, które można streścić mniej więcej tak:
Mam super ofertę dla Java developera. Chcesz poznać więcej szczegółów?
Bądź wersja bardziej hardcore'owa:
[…] jeśli jesteś zainteresowany, to wyślij swoje CV.
Lub totalny odjazd:
[…] zarejestruj się na […].
Jak widzę tego typu maile, to mam ochotę odpisać w stylu: A ja mam do sprzedania czerwonego Opla. Chcesz poznać więcej szczegółów? :D
No dobrze, ale dlaczego uważam takie lakoniczne wiadomości za słabe? Przypomnijmy sobie dość banalne fakty odnośnie rekrutacji w IT:
Oznacza to, że jako rekruterzy, macie dość trudne zadania:
Spróbujcie się postawić na miejscu takiego inżyniera, który dostaje lakoniczną wiadomość bez istotnych informacji. Jak myślicie, jaka może być jego reakcja?
Nie mam danych statystycznych, ale śmiem podejrzewać, że więcej będzie reakcji zbliżonych do opcji drugiej niż pierwszej. Ja wyznaję zasadę, że jeśli w ofercie nie ma przynajmniej podstawowych danych umożliwiających jej ewaluacje, to propozycję automatycznie odrzucam. Po prostu niezbyt mam ochotę na zabawę w kotka i myszkę ;)
Natomiast jeśli oferta zawiera odpowiednie informacje, to jestem w stanie ją ocenić, czy jest dla mnie atrakcyjna. W takim przypadku, nawet jeśli w danej chwili nie szukam pracy, to mogę sobie zapisać ofertę/firmę/rekrutera jako do rozważenia na przyszłość, jakbym kiedyś planował zmiany zawodowe. Gdy brak informacji, to nawet nie ma czego rozważać.
Zatem ułatwiajmy sobie życie nawzajem: oferty ze szczegółami są według mnie znacznie lepsze niż takie, które wymagają dodatkowych akcji od potencjalnego kandydata tylko po to, żeby poznać więcej szczegółów.
Dla mnie lepsze w odbiorze są wiadomości, które sprawiają wrażenie, że zostały napisane typowo do mnie, a nie do jakiegoś bezosobowego bytu.
Oczywiście, doskonale rozumiem, że macie dużo pracy i wysyłacie sporo wiadomości, więc nie sposób podejść w 100% indywidualnie do każdej z nich. Natomiast warto zadbać, żeby oferta nie wyglądała jak totalne bezosobowe copy & paste ogłoszenia o pracę ze strony internetowej.
Już samo imię adresata na początku wiadomości dodaje jej indywidualnego charakteru. A podobno ludzie lubią swoje imiona (po szczegóły odsyłam do bardzo ciekawej książki Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi autorstwa Dale Carnegie). Przy czym przed wysłaniem maila warto sprawdzić, czy na pewno dobre imię zostało umieszczone.
W niektórych wiadomościach rekruter odwoływał się do mojego obecnego/poprzednich pracodawców czy do faktu brania przeze mnie udziału w różnych olimpiadach. Niby taki drobny szczegół, a powodował uczucie, że ktoś zadał sobie trud, żeby przejrzeć mój profil, zamiast wysłać wiadomość "na pałę".
Świetne wynagrodzenie, lider w branży, oferta inna niż wszystkie, Niemiec płakał, jak oferował, itp. itd. W wielu wiadomościach widzę właśnie takie sformułowania, które teoretycznie mają sprawić, że oferta będzie wyglądała na bardziej atrakcyjną.
Do mnie bardziej przemawiają konkrety niż same słowa bez pokrycia. Zamiast pisać super widełki, napisz, w jakim przedziale się one zawierają. Jeżeli twierdzisz, że dany pracodawca jest unikatowy — powiedz, na czym polega jego unikalność. Jak w Twojej firmie jest super atmosfera — określ, co się na nią składa. Jeśli Twój klient to lider w branży - powiedz kim on jest, albo chociaż na jakiej podstawie twierdzisz, że faktycznie jest tym liderem.
Oczywiście, nie popadajmy w skrajności. Takie ogólne określenia faktycznie mogą sprawić, że oferta wyda się bardziej atrakcyjna, bo nie będzie taka "sucha". Chodzi jednak o to, żeby pod tymi pięknymi słowami kryły się konkrety.
Zdarzyło mi się otrzymać ofertę wzięcia udziału w rekrutacji na służbowego maila. Nie wiem, czy to była faktyczna oferta, czy może jakiś zaawansowany wewnętrzny test podatności na phishing połączony ze sprawdzeniem lojalności pracowników ;)
Tak czy siak, dla bezpieczeństwa, nie odpisałem na tę wiadomość — chyba jedyna albo co najwyżej jedna z niewielu wiadomości z ofertą w życiu, na którą nie odpisałem. Dodatkowo zgłosiłem ją do sprawdzenia przez firmowy system antyphishingowy.
Ja unikam korzystania ze służbowego sprzętu, maila itp. do celów prywatnych. A wykorzystywanie ich do innych rekrutacji mocno narusza moją klauzulę sumienia. Nawet jeśli Twoja oferta jest super, to nie mam zamiaru nadużywać zaufania obecnego pracodawcy poprzez wykorzystywanie służbowych narzędzi do celów rekrutacyjnych firm trzecich.
Bardzo mi się podoba, jak niektórzy z Was proszą mnie o feedback oferty. Pytacie też o zainteresowania zawodowe, jakie projekty chciałbym realizować, co mnie kręci itp. Dopytujecie czy możecie w przyszłości ponowić kontakt, a jeśli tak to kiedy.
Pokazujecie się wtedy z bardzo dobrej strony i wykazujecie zainteresowanie potencjalnym kandydatem. W ten sposób ja mogę przedstawić swoje preferencje. Dzięki temu być może Wasze przyszłe oferty będą jeszcze lepiej dopasowane i skuteczniejsze. Duży plus za to!
Zwracać się do potencjalnego kandydata przez Pani/Pan a może na Ty? Pisać w stylu luźniejszym, kreatywnym? A może bardziej formalnym? Dzień dobry a może cześć?
Odpowiedź przez jednych uwielbiania, przez innych znienawidzona: to zależy. Jest to bardzo indywidualna kwestia.
Osobiście, zdecydowanie bardziej wolę jak piszecie do mnie na Ty oraz w stylu luźnym, tak jakbyście rozmawiali z dobrym kolegą. Sam jestem człowiekiem wyluzowanym, takim trochę śmieszkiem. Zatem automatycznie preferuję taki styl wypowiedzi. Lepiej się wtedy czuję, ogólnie atmosfera jest fajniejsza.
Ale nie oszukujmy się: nie każdy taki jest. Trafiłem kiedyś na dyskusję na LI, gdzie jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie.
No dobra, ale co z tym fantem zrobić? Osobiście widzę co najmniej dwie opcje:
1. Na początku pisać dzień dobry, Pani/Pan oraz używać stylu uniwersalnego - nie za luźnego, ale też, żeby nie był to urzędowy formalizm.
W takiej sytuacji (przynajmniej w teorii), wiadomość powinna być dobra w odbiorze dla większości potencjalnych kandydatów. Zarówno tych bardziej wyluzowanych jak i tych bardziej formalnych
2. Dostosować styl wypowiedzi do kultury i atmosfery panującej w firmie.
Czyli jeśli firma stawia na luźną atmosferę, ludzie są dla siebie dobrymi ziomkami, jest dużo luzu itp., to sama wiadomość też mogłaby być w luźnej, może nawet zabawnej formie, oczywiście zwracając się na Ty.
Jeśli z kolei firma preferuje kulturę formalną, stroje biznesowe, wewnętrzną komunikację bardziej na zasadzie Pani Anno, proszę przyjść do mojego gabinetu niż Aniu, proszę podejdź do mnie w wolnej chwili itp. to zdecydowanie lepiej się sprawdzi oferta napisana językiem bardziej formalnym, ze zwrotami (szanowna/y) Pani/Pan.
Ponieważ może przyczynić się do wstępnej selekcji kandydatów pod względem kulturowym.
Przykładowo, gdybym ja dostał ofertę w stylu bardzo formalnym, to z dużym prawdopodobieństwem bym ją odrzucił na samym początku. Po prostu wywnioskowałbym, że zupełnie nie pasowałbym do takiej firmy. Z kolei widząc luźną, zabawną wiadomość poczułbym, że mógłbym pasować do takiej instytucji. Oczywiście, odwrotna sytuacja mogłaby wystąpić w przypadku osób, które preferują kulturę bardziej formalną.
Chwilę zastanawiałem się, czy w ogóle umieszczać ten punkt ze względu na jego mocno dyskusyjny charakter. Jednak finalnie zdecydowałem się go zachować, jako że to są moje subiektywne przemyślenia.
Mianowicie, wielu z Was pyta się mnie, czy mam kogoś do polecenia na to stanowisko. Osobiście nie lubię tego pytania. Dlaczego?
Z drugiej strony rozumiem, że potrzebujecie dotrzeć do potencjalnych kandydatów i takie prośby o polecenie kogoś lub podzielenie się ofertą mogą być źródłem nowych rekrutów. Fakt, nie lubię tego typu próśb, ale z drugiej strony, według mnie, nie ma w nich nic złego.
Kolejny dość dyskusyjny punkt, ale uznałem, że warto o tym wspomnieć.
Zauważyłem, że niektórzy z Was (świadomie lub nie) używają różnych trików psychologicznych, które mają zachęcić potencjalnego kandydata do zaangażowania się w proces. Klasyczny przykład: kiedy mogę zadzwonić, żeby przedstawić szczegóły? Zauważmy, że w pewnym sensie adresatowi jest narzucane, że taka rozmowa powinna się odbyć — bez pytania go o zgodę — skoro nadawca pyta KIEDY może zadzwonić, to zachowuje się, jakby już otrzymał zgodę na taki telefon. Z kolei, gdyby zapytał czy mogę zadzwonić […], to wtedy nie narzuca nic potencjalnemu kandydatowi.
Czy warto używać takich taktyk? Trudno mi powiedzieć. Skoro psychologia mówi, że część z nich może działać, to faktycznie to może zwiększyć skuteczność Waszych wiadomości.
Jednak głównym celem tego punktu jest uzmysłowienie Wam, że niektórzy deweloperzy interesują się także tematami miękkimi. Oznacza to tyle, że jak np. ja widzę niektóre sformułowania, to zapala mi się lampka: oho, ktoś tu próbuje na mnie wpłynąć różnymi magicznymi zaklęciami ;)
Być może Wasza wiadomość jest wspaniale zredagowana. Być może super się ją czyta. Być może zawarliście wszystkie informacje, których oczekuje Wasz potencjalny kandydat. Chwała Wam za to!
Niestety, muszę się z Wami podzielić jedną brutalną prawdą. Dobrze napisana oferta to jedno, ale najważniejsze jest to, co się pod nią kryje. Po prostu zwyczajnie może się okazać, że dane stanowisko jest nieatrakcyjne dla tego adresata. Może zbyt niskie widełki? Brak pracy zdalnej? Inny stack technologiczny? Owocowe środy zamiast czwartków? Może być wiele powodów, dla których 'kandydat' odrzuci Waszą propozycję albo nawet na nią nie odpowie.
To, co chciałbym przekazać, to fakt, że w tym przypadku to nie jest Wasza wina. Daliście z siebie wszystko, świetnie opisaliście stanowisko. Jednak jak to było w piosence Kabaretu Młodych Panów - W aucie: Choćbyście nie wiem, jak się starali, to nie zrobicie z Tico Ferrari. Tym niemniej, nie zrażajcie się — może gdzieś indziej jest inny deweloper, dla którego Wasza oferta będzie atrakcyjna.
W artykule opisałem kilka zjawisk występujących w wiadomościach z ofertami przesyłanymi przez rekruterów na LinkedIn (i nie tylko). Wyraziłem swoją subiektywną opinię ich temat, pokazując które z nich według mnie są pozytywne, a które raczej obniżają atrakcyjność przekazu.
Kluczowe jest tutaj stwierdzenie, że to moja subiektywna opinia. Zatem absolutnie nie należy tego traktować jako 'prawdy objawionej' tylko raczej jako coś, nad czym warto się zastanowić, na co warto zwrócić uwagę podczas pisania emaili z ofertami dla programistów.
Jednocześnie serdecznie zapraszam do dyskusji w komentarzach — a nuż któryś z rekruterów podzieli się doświadczeniem, dlaczego wiadomości są pisane w taki, a nie inny sposób. Albo jakiś programista (bądź ogólnie dowolny potencjalny kandydat do pracy) opisze inne zjawiska występujące w takich ofertach. Bądź uzna, że punkty opisane przeze mnie jako 'pozytywne' w jego ocenie są 'negatywne' i na odwrót.