Jak mówić w pracy o swoich porażkach. I czy w ogóle warto
“Człowiek, który wiele osiąga, popełnia wiele błędów, ale nigdy nie popełnia największego błędu, jakim jest nierobienie niczego”
Benjamin Franklin
Stare, a mimo to nadal aktualne. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy warto przyznawać się do swoich błędów, czy nie, ponieważ “to zależy”. Zawsze należy uwzględnić wiele czynników jak przełożony, relacje w zespole, środowisko pracy, przyjęte procedurami i oczywiście Twoje preferencji.
Do odważnych świat należy
Co do zasady lepiej powiedzieć szefowi o Twoim błędzie i od razu przedstawić możliwe rozwiązania, by go naprawić. W ten sposób potwierdzasz, że jesteś profesjonalny, masz odwagę i jesteś godnym zaufania pracownikiem.
Ta naturalność, odpowiedzialność i gotowość do poniesienia konsekwencji jest postawą świadomego pracownika, który zamiast skupiać się na porażce, szuka rozwiązania. Informując przełożonego też w pewnym sensie chronisz współpracowników z teamu.
Również zespół powinien docenić Twoje "poświęcenie" i wyznanie prawdy. Zdecydowanie przełamuje to lody, dzięki czemu są życzliwsi, przy pomocy w ogarnięciu tematu. Oczywiście, jeśli to okazyjne sytuacje, a nie nagminne powtarzane te same fuckupy.
Co może pójść źle?
Nie każdy nadaje się na lidera zespołu. Jeśli Twoje przyznanie się do porażki będzie wiązało się z krzykami, reprymendą, naigrywaniem się lub wyciąganiem konsekwencji…to chyba nie jest najzdrowsze środowisko pracy.
Szef też powinien uwzględnić, w jakich warunkach pracujesz — stres, pośpiech, nałożenie dodatkowych tasków czy wdrażanie nowego systemu lub pracownika, to dość częste przyczyny mniejszych i większych fuckupów.
Z drugiej strony, jeśli przemilczysz w ogóle, że masz problem i szybko go naprawisz, to jest szansa, że nikt tego nie zauważy. Jest jednak duże ryzyko, że Twoje potknięcie zostanie dostrzeżone przez kogoś innego i ktoś może mieć pretensje, że zatajono informacje świadomie. Takim zachowaniem możesz stracić w oczach szefa lub/i zespołu.
Czym jest Twoja porażka dla Twojego szefa
Wśród kierownictwa powinna panować zasada, że „sukces jest sukcesem zespołu, porażka jest porażką lidera". W praktyce to przełożony nadzoruje Twoją pracę i płacą mu za wspieranie Cię, motywowanie i optymalizację zadań.
Jeśli komuś z zespołu powinie się noga, manager powinien pomóc pracownikowi zrozumieć i zaakceptować swoją porażkę. Następnie przeanalizować, jak doszło do tego fuckupu, poszukać wspólnie rozwiązań i nakierować podwładnego na wyciągnięcie własnych wniosków.
Dobry lider powinien wesprzeć pracownika i stworzyć mu warunki do dalszego rozwoju, zamiast go piętnować.
Pytanie o porażki na rozmowie kwalifikacyjnej
Skoro jesteśmy przy temacie porażek, to wiemy, że jest to jedno z najpopularniejszych pytań na rozmowach o pracę. Jeśli zastanawiasz się, dlaczego, to odpowiedź jest całkiem prosta.
Rekruter zadając to pytanie, przede wszystkim chce się dowiedzieć, jak sobie radzisz z przeszkodami w karierze. Czy akceptujesz swoje porażki i przede wszystkim, jakie wnioski z nich wyciągasz.
Jak mawiał H. Jackson Brown Jr. “Bądź gotów przegrać bitwę, żeby wygrać wojnę”. Podczas rozmowy o pracę warto postawić na szczerość, opowiedzieć zwięźle, co Ci się w karierze nie udało i czego Cię to nauczyło.
Dobrze skonstruowana odpowiedź, w której wykażesz, że umiesz przekuć porażkę w swój sukces, to taktyczne zagranie, które może zmienić wynik całej rozmowy kwalifikacyjnej.
Czy warto się przyznawać do porażek?
Nie ma tutaj dobrej odpowiedzi, dlatego przytoczę słowa Thomasa Edisona: “Bezradność i niezadowolenie to pierwsze warunki postępu. Pokażcie mi całkowicie zadowolonego człowieka, a ja Wam pokażę porażkę”.
Chcę przez to powiedzieć, że od Ciebie zależy ile z każdej porażki wyciągniesz. Kierując się własnymi doświadczeniami, wiedzą i intuicją poradzisz sobie w każdej sytuacji. Zyskasz pewność siebie i siłę do dalszej pracy nad sobą, bo co może się jeszcze stać? Stracisz pracę?
Z Twoim doświadczeniem zawodowym pewnie znajdziesz nową pracę w bardzo krótkim czasie. Założę się, że na LinkedInie masz masę nieprzeczytanych wiadomości od rekruterów. (blink 😉)
Podsumowanie
Pamiętaj, że zawsze jest jakieś wyjście, nawet z patowych sytuacji. Nawet jeśli sięgniesz przysłowiowego dna, będzie się od czego odbić, by pewniej stanąć ponownie na nogach.
Osobiście cenię ludzi z odwagą do przyznawania się do swoich niepowodzeń, ponieważ to świadczy dobrze o ich charakterze. Sama też posiadam ten rodzaj "odwagi cywilnej", który sprawia, że biorę krytykę na klatę za swoje własne błędy. Przynajmniej mam poczucie, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by się wywiązać ze swoich obowiązków.
A jak było z Tobą? Wolisz brać byka za rogi, czy starasz się zamiatać problemy pod dywan? Do którego teamu należysz? Podziel się swoją historią/opinią w komentarzu.