Jak AMD wróciło zza grobu i odzyskało udziały w rynku procesorów
10 lat w IT to szmat czasu, w którym zmienić może się w zasadzie wszystko. Dekada może wystarczyć, by software lub hardware od zera zdobył ogromną popularność, a następnie upadł i odszedł w zapomnienie. Mimo to zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatniej dekady na rynku procesorów są więcej niż zaskakujące. Gdybyśmy przenieśli się w czasie do roku 2012 i zaczęli opowiadać, jak diametralnie odmienna sytuacja na rynku CPU będzie panować w roku 2022, zapewne niewielu potraktowałoby takie doniesienia poważnie.
Dekada zmian na rynku procesorów
W 2012 roku Intel był niekwestionowaną potęgą, w zasadzie jedynym rozsądnym wyborem w segmencie konsumenckim, nieważne czy ktoś składał developerską stację roboczą, gamingowego peceta czy decydował się na kupno nowego laptopa. Dziś sprawy mają się zgoła odmiennie, a to rodzi pytania – jak doszło do tego, że AMD, niegdyś obiekt niewybrednych żartów i memu traktującego o tym, że cała polityka Czerwonych to słynne „wincyj rdzeniuf”, wróciło do łask? I czy odbyło się to wyłącznie w taki sposób, że AMD jest silne słabością Intela? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.
Rzecz jasna jak zwykle bywa w tak złożonych przypadkach, trudno o jednoznaczną odpowiedź – czynników składających się na przetasowania na rynku procesorów jest wiele i wskazanie jednego jako decydującego byłoby nie lada spłyceniem tematu. O jego złożoności może zaś świadczyć fakt, że to, w jaki sposób AMD udało się w zasadzie wrócić zza grobu i raz jeszcze podbić rynek, analizuje się na poziomie akademickim. Z początku przyjrzyjmy się zatem jednej z prac akademickich poruszających to zagadnienie.
Powrót AMD naukowym okiem
Za jedną z ciekawszych prób naukowego wyjaśnienia zmian, jakie zaszły w ostatnich latach na rynku procesorów, zwłaszcza rynku konsumenckim, można uznać pracę Vipula Tiwariego z Vellore Institute of Technology uznawanej za jedną z najbardziej prestiżowych uczelni technicznych w Indiach. Co ważne, praca Tiwariego nie sprowadza się jedynie do odnotowywania czynników biznesowych i ekonomicznych, ale także technicznych aspektów odwrócenia się rynkowych tendencji.
Tiwari nie wpisuje się w narrację, że sukces AMD – czy też powrót do dawnej pozycji – zawdzięczają Czerwoni wyłącznie nieudolności Intela w ostatnich latach. Wskazuje raczej, że to chybione decyzje około roku 2010 w wykonaniu AMD sprowadziły producenta na manowce. Wszystko jednak miało zmienić się w roku 2018 za sprawą Lisy Su piastującej stanowisko CEO AMD oraz sir Jima Kellera, szefa działu zajmującego się architekturą. To właśnie architektura ZEN wykorzystująca m.in. chiplety, które dopiero dziś zaczyna stosować Intel, ma odpowiadać za sukces całego przedsięwzięcia.
Jednak nie tylko zróżnicowanie rdzeni i taki ich dobór, aby każdy mógł sprawdzać się w swoich, mniej lub bardziej wyspecjalizowanych, zastosowaniach miał zadecydować o powrocie AMD. Według Tiwariego nie mniejsze znaczenie miał atak, jaki Czerwoni przeprowadzili na budżetowy sektor rynku procesorów. Nie zdecydowano się bowiem od razu na dostarczanie wyłącznie high-endowych, najbardziej zaawansowanych procesorów, lecz ZEN spopularyzowano w pierwszej kolejności dzięki budżetowym Ryzenom, które chwalone były przez konsumentów przede wszystkim za sprawą świetnego (a przynajmniej znacznie lepszego niż w przypadku produktów Intela) stosunku jakości do ceny.
Nie sposób także pominąć kwestii produkcji układów, która dziś jest solą w oku Intela, a którą AMD rozwiązało z użyciem outsorucingu. Gdy Intel zmaga się z niewystarczającymi mocami przerobowymi swoich laboratoriów i zakładów, AMD ceduje te problemy na TSMC. To również tajwańska fabryka odpowiada za część badań i rozwoju. Sytuacja co prawda może zmienić się w najbliższej przyszłości – za sprawą ustawy CHIPS amerykański producenci otrzymają krocie na budowę własnych fabryk, jednak w ciągu ostatnich lat to właśnie outsourcing w wykonaniu AMD okazał się bardziej intratny niż konieczność utrzymywania własnych zakładów przez Intela.
Wypadkowa tych elementów pozwoliła w późniejszym czasie na rozwinięcie skrzydeł, sprzedaż coraz kosztowniejszych i bardziej zaawansowanych układów, a w końcu śmiałą ekspansję na rynek procesorów serwerowych za sprawą układów z rodziny EPYC.
AMD silne słabością Intela?
Mimo niewątpliwej słuszności uwag Tiwariego, całkowite zignorowanie roli Intela w tym, jak AMD odzyskiwało dawną pozycję, również byłoby niedopatrzeniem. W dyskusjach na ten temat toczących się między innymi na łamach Quory można się często spotkać z zarzutem, że przez wiele lat po premierze 7. generacji procesorów Intela korporacja nie wprowadzała do swoich procesorów żadnych znaczących innowacji. Wspomniane błędy popełnianie około 2010 roku przez AMD scementowały pozycję Niebieskich tak bardzo, że ci najzwyczajniej w świecie osiedli na laurach.
Owszem, stosowano różne sztuczki – często bardziej marketingowe niż techniczne – które miały zapewniać użytkowników, że kupno procesora kolejnej generacji jest zasadne. Jak już jednak pisałem w artykule o mitach dotyczących nanometrów, konsumenci w pewnym momencie zawsze osiągają świadomość, że kolejne podbijanie liczb, np. rdzeni czy częstotliwości taktowania zegarów, nie przekładają się na ich wydajność w stopniu, który uzasadniałby kolejne zakupy. Z czasem marazm w Intelu tylko się pogłębiał, a sympatii nie zaskarbiano sobie kontrowersyjnymi decyzjami mającymi agresywnie zwiększać sprzedaż, np. zmianie slotów z generacji na generację, co wymuszało na konsumentach kosztowne wymiany płyt głównych.
Około roku 2014 czy 2015 doszło do momentu krytycznego i oczywistym stało się, że zastój w ofercie Intela to już nie tylko kwestia tego, że korporacja może sobie na to pozwolić. Intel zwyczajnie nie umiał już implementować znaczących innowacji, zaczął napotykać problemy z miniaturyzacją tranzystorów i przepustowością swoich fabryk, co w linii prostej doprowadziło przedsiębiorstwo do dzisiejszego kryzysu, o którym można powiedzieć, że jest to bezprecedensowy w całej trwającej 54 lata historii korporacji.
AMD wielki powrót zza grobu
Jak widać, na powrót AMD złożyło się wiele czynników. Nie sposób powiedzieć, że Czerwoni zawdzięczają swoją dzisiejszą pozycję wyłącznie bardzo udanej architekturze ZEN i Ryzenom, ale nieuczciwie byłoby także mówić, że sukces to wyłącznie rezultat indolencji Intela. Rozsądniej byłoby raczej stwierdzić, że to nałożenie się tych dwóch kwestii przyniosło dzisiejsze rezultaty – AMD zapewne byłoby trudniej odzyskać pozycję, gdyby nie marazm Intela, ale z drugiej nawet znaczące osłabienie pozycji Niebieskich nie wystarczyłoby, aby przetasować rynek, gdyby nie świetne dokonania inżynieryjne AMD w postaci ZEN i Ryzenów.
Trzeba bowiem zaznaczyć, że wielki powrót AMD nie odbył się z dnia na dzień. Prace nad Ryzenami trwały 5 lat, rozpoczęły się jeszcze w 2012 roku. Przez wiele lat architektura ZEN byłą wręcz owiana legendą – w zasadzie każdy wiedział, że AMD szykuje coś dużego, ale nie było pewności, jak dalece jest to wydmuszka, a w jakim stopniu coś, co rzeczywiście odwróci sytuację na rynku. Rezultaty prac AMD przeszły i tak zawyżone oczekiwania, co wyszło na dobre rynkowi zmonopolizowanemu przez mało innowacyjnego i borykającego się z problemami produkcyjnymi Intela. Pozostaje liczyć, że również sam Intel będzie jeszcze kiedyś w stanie zmobilizować się do podobnego wysiłku.