Chrome pozbędzie się swojego największego problemu
Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to Chromium i Chrome to dość dziwaczne przeglądarki. Przebojem przejęła rynek, oferując w zasadzie w zakresie funkcjonalności absolutne minimum. To nie przeszkodziło absolutnie zdominować segmentu, a nawet sprawić, że niemal cała konkurencja, poza Firefoksem, będzie budowana właśnie na bazie Chrome.
Siłą rzeczy rzadko mamy zatem możliwość donosić o tym, że w Chrome pojawiły się jakieś nowe, interesujące funkcje. Zamiast tego twórcy skupiają się na optymalizacji – wynajdywaniu często niezwykle błyskotliwych sposobów, aby Chrome po prostu działał szybciej.
Nie będzie przesady w twierdzeniu, że ogromny apetyt na RAM Chrome'a to już rzecz memiczna i jest wskazywana jako największych problem w gruncie rzeczy bardzo ważnego programu. A jednak nowości funkcjonalne i optymalizację udało się połączyć w jedno, dzięki czemu Chrome właśnie zyskał uruchamiany na żądanie tryb pozwalający zaoszczędzić RAM oraz energię.
Oszczędzacz pamięci w Chrome
W ciągu nadchodzących tygodni Chrome na Windowsie, macOS-ie oraz oczywiście ChromeOS-ie wzbogaci się o funkcję Memory Saver. Ma to być kolejna iteracja mechanizmu hibernacji witryn w kartach, które w Chromie stanowią osobne procesy systemowe. W odróżnieniu od dotychczas dostępnych w Chrome hibernacji pozwalającej zaoszczędzić pamięć operacyjną, Memory Saver będzie dostępny na żądanie – będzie go można wyłączyć.
Informację na ten temat opublikowane nie na blogu Chromium, lecz na blogu Google. To zaś świadczy, że Memory Saver nie będzie dostępny w opensource’owym wariancie przeglądarki. O szczegółach technicznych wiadomo zatem niewiele, gdyż kod Memory Savera nie został upubliczniony. Najpewniej chodzi o jeszcze większe ograniczenie procesów zachodzących w tle niewyświetlanych kart. Nieaktywne karty będą „odmrażane”, gdy użytkownik je wyświetli.
Chrome zadba o baterię
To nie jedyna nowość, jaka w najbliższym czasie trafi do Chrome’a, na razie wyłącznie desktopowego. Równolegle Google proponuje bowiem nową funkcję pozwalającą na oszczędzenie energii. Przeglądarka będzie pobierać informacje o stanie naładowania akumulatora, a gdy ten spadnie poniżej 20%, Chrome ponownie ograniczy aktywność procesów zachodzących w tle – efektów wizualnych na niewyświetlanych kartach, animacji, zatrzyma też odtwarzanie wideo.
Podobnie jak w przypadku Memory Savera, nowa funkcja oszczędzania energii będzie dostępna na żądanie i jeśli ktoś uzna ją za niepożądaną, to będzie mógł ja wyłączyć. Warto też zaznaczyć, zarówno Memory, jak i Energy Save będzie poniekąd konfigurowalny – będzie można wskazać witryny, których aktywność w tle nigdy nie będzie ograniczana.
Minimalizm do lamusa?
Trzeba przyznać, że ogłoszenie jest dość nietypowe dla toku prac nad Chrome. Zazwyczaj wszelkie optymalizacje wprowadzano „pod maską”, bez możliwości decydowania o ich aktywności czy konfiguracji. Tym razem jednak Google zdecydowało się oddać władzę w ręce użytkowników, co może stanowić odpowiedź na rozwój innych przeglądarek bazujących na silnikach Chrome.
Na przykład Vivaldi ma ambicję być internetowym kombajnem, który przewyższał będzie funkcjonalnością Operę w epoce, gdy ta bazowała na silniku Presto. Prężnie rozbudowuje się także rozwijany przez twórcę JavaScriptu i współzałożyciela Mozilli, Brendana Eicha, Brave. Funkcjonalności nie można też odmówić nowej Operze.
Być może Google zaczęło dostrzegać, że minimalizm nie jest już dłużej kierunkiem, w którym powinien rozwijać się Chrome, co potwierdzałyby między innymi eksperymenty z wykorzystaniem paneli bocznych.