Vibe coding - przyszłość kodowania z AI czy hype

Ostatnio na popularności zyskuje termin "Vibe Coding", stworzony przez Andrieja Karpathy'ego, znanego badacza w dziedzinie sztucznej inteligencji. Czytając jego opis tego zjawiska miałem deja vu. Przeniosłem się myślami do moich własnych początków z programowaniem.
Czym jest "Vibe Coding"?
Karpathy opisuje "Vibe Coding" jako podejście, w którym programista w pełni poddaje się "wibracjom" procesu twórczego. Wspomagany jest przy tym przez coraz sprytniejsze modele językowe (LLM), takie jak te zintegrowane w narzędziach typu Cursor Composer.
W tym trybie kodowanie staje się bardziej konwersacją z AI niż tradycyjnym pisaniem kodu. Proszenie o drobne zmiany, akceptowanie wszystkich sugestii AI bez dogłębnej analizy, wklejanie komunikatów o błędach bez komentarza i liczenie, że AI sama je naprawi – to kwintesencja tego stylu. Kod rośnie, często przekraczając zdolność autora do jego pełnego zrozumienia. Z kolei napotkane błędy, których AI nie potrafi naprawić, są obchodzone lub nadpisywane losowymi zmianami, aż problem zniknie.
Karpathy zaznacza, że to podejście sprawdza się w przypadku "jednorazowych projektów weekendowych", ale sama jego natura jest co najmniej zastanawiająca.
Perspektywa Karpathy’ego nie jest może jakoś szczególnie szokująca. Do takiego weekendowego poklikania w komputer to nawet sensowne podejście. Natomiast w świat poszła inna informacja.
Termin bardzo szybko się spopularyzował. Karpathy pisał o nim na początku lutego, a pewna zmiana w rozumieniu terminu nastąpiła w marcu. Wtedy ludzie z Y-Combinator (funduszu VC z Doliny Krzemowej, któremu pewien czas przewodził Sam Altman) zrobili posiadówkę, by omówić to zjawisko.
Nagrali to, wypuścili na YouTube i chyba trochę namieszali tym, że zatytułowali to “Vibe Coding Is The Future”. Nie pomaga też fakt, że mówili o tym, jak to teraz każdy stanie się “10x developerem” dzięki tym narzędziom. Nieco podnosi to oczekiwania, czyż nie?
No ale dobra, miało być o tym, jak to się ma do mojej przeszłości.
Echo przeszłości: Moje początki z PHP
Vibe coding przeniósł mnie do wczesnych lat 2000., czasów liceum i moich pierwszych, nieśmiałych kroków w świecie tworzenia stron internetowych przy użyciu PHP.
Przyznam szczerze – nie do końca rozumiałem wtedy, co robię. Koncepcje takie jak struktura projektu, separacja logiki od prezentacji czy dobre praktyki programistyczne, były mi zupełnie obce. Moja metoda? Znaleźć działający fragment kodu – czy to w książce, czy na raczkującym wtedy internecie, na forach dyskusyjnych – skopiować go, wkleić i metodą prób i błędów zmusić, by "jakoś" zadziałał w moim projekcie.
Było w tym coś z podejścia "script kiddie" – wykorzystywania gotowych narzędzi i skryptów bez pełnego zrozumienia ich działania, skupiając się wyłącznie na osiągnięciu pożądanego efektu. Liczyło się to, że strona działała, wyświetlała dynamiczne treści, łączyła się z bazą danych.
Czy rozumiałem każdy niuans kodu SQL? Czy przejmowałem się wydajnością albo bezpieczeństwem? Niekoniecznie. Ważne było "tu i teraz" – działająca funkcja, widoczny rezultat.
Znowu to samo?
Dlatego moje “PHP na wyczucie” i Vibe Coding wydały się podobne. W obu przypadkach mamy do czynienia z priorytetyzacją szybkiego efektu nad głębokim zrozumieniem. W obydwu polegamy na zewnętrznych "pomocnikach" – kiedyś były to książki, fora i gotowe skrypty, dziś są to zaawansowane modele AI.
W obu przypadkach istnieje ryzyko, że tworzony kod staje się czarną skrzynką, działającą w sposób nie do końca zrozumiały dla samego twórcy.
Czy "Vibe Coding" zastąpi tradycyjne programowanie?
Wątpię. Pojawiają się głosy, że "Vibe Coding", napędzany postępami w AI, może zrewolucjonizować branżę i w dużej mierze zastąpić tradycyjne podejście do programowania. Osobiście podchodzę do tych prognoz z dużą dozą sceptycyzmu.
Tak jak moje wczesne, sklejane z fragmentów strony w PHP były kruche i trudne w utrzymaniu na dłuższą metę, tak samo kod "wyczarowany" przez AI nie jest czymś, czemu bym zaufał.
Podejście "na pozytywne wibracje" i "jakoś to będzie" sprawdza się świetnie przy prototypowaniu, szybkim testowaniu pomysłów czy tworzeniu prostych narzędzi wewnętrznych – podobnie jak platformy low-code/no-code (które zresztą też miały sprawić, że programiści zajmujący się webem zostaną bez pracy).
Co stoi za hypem?
Wydaje mi się, że Karpathy opisał po prostu swoje doświadczenie z używania narzędzi AI i było to dość niewinne. Ale… Y Combinator obwieszczający światu, że Vibe Coding to przyszłość, miał nieco inne motywy, wykraczające poza czystą technologię.
Pamiętajmy kontekst – okolice przełomu roku przyniosły pewne spowolnienie medialnego entuzjazmu wokół AI. Hype na AI nieco zmalał - mniej było nowości, a nowe modele nie porywały.
Dla organizacji takiej jak Y Combinator, której portfel inwestycyjny jest mocno nasycony startupami z obszaru AI, podtrzymanie wysokiego poziomu "hajpu" ma kluczowe znaczenie. W ostatniej rundzie 148 ze 165 startupów ma coś wspólnego z AI. Entuzjazm inwestorów, wysokie oczekiwania i - co za tym idzie - wysokie wyceny startupów są dla nich żywotnym interesem.
Może było to świadome, może nie, ale wydaje się, że przyniosło efekt, który jest korzystny dla amerykańskiego akceleratora startupów.