Sytuacja kobiet w IT w 2024 roku
4.06.20185 min
Adam Kukołowicz

Adam KukołowiczCo-founderBulldogjob

Microsoft kupił GitHub. Czy to koniec świata?

Czy warto dołączać się do fali negatywnych reakcji na najnowsze doniesienia?

Microsoft kupił GitHub. Czy to koniec świata?

Gigant z Redmond kupił GitHub za 7,5 miliardów dolarów. Wiadomość zelektryzowała Internet. Zarządy obydwu spółek cieszą się z transakcji i zapewniają, że developerzy pozostaną na pierwszym miejscu. Nieco inaczej widzą to użytkownicy GitHuba.

Nastroje? Złość wymieszana z paniką.

Zdecydowana większość jest niezadowolona z takiego rozwoju sytuacji. Ludzie nie lubią Microsoftu, nie chcą ich produktów.

Słychać głosy, że czas stworzyć nowy system, taki prawdziwie open source’owy. Alternatywą jest wybranie innego rozwiązania. Wczoraj GitLab stworzył film jak przejść z GitHub na GitLab (przypadek? być może). Ludzie przyjęli go niesamowicie pozytywnie - głównie ze względu na wieści o GitHubie. GitLab raportuje, że notuje dziesięciokrotnie większą liczbę operacji importu repozytoriów.

Na Twitterze niektórzy wyrażają zawód tym, że - mimo popularności - GitHubowi nie udało się znaleźć modelu biznesowego, który pozwoliłby mu na niezależność.

Wiele osób obawia się tego, co Microsoft zrobi z GitHubem. Sądzą, że zacznie się intensywna monetyzacja użytkowników, przymuszanie ich do używania innych narzędzi od MS.

Na czym zarabia GitHub?

Dla większości z nas GitHub to miejsce, gdzie hostuje się projekty open source. Na GitHubie konto mieć wypada - kto nie ma, ten nie pasjonat - wiadomo ;) 24 miliony developerów stworzyło 67 milionów repozytoriów (dane za 2017). Dzięki temu jest zdecydowanie najbardziej popularną platformą do hostowania kodu. Jak się domyślacie - na tym firma nie zarabia. Są pewnie sponsorzy, którzy coś GitHubowi odpalają za zasługi w dziedzinie dzielenia się kodem, ale nie są to kwoty wystarczające na utrzymanie całej tej infrastruktury.

Głównym produktem płatnym GitHuba są płatne konta dla użytkowników indywidualnych oraz konta biznesowe, w tym GitHub Enterprise. Wszystkie umożliwiają tworzenie prywatnych repozytoriów, dzięki czemu dużo łatwiej jest rozwijać projekty komercyjne. Te wersje „premium” GitHuba mają w zasadzie takie same możliwości jak wersja ogólnodostępna. Umożliwiają prowadzenie listy zadań (issues), podstawowy bug tracking, code review.

W 2017 roku wystartował też GitHub Marketplace - który zapewne miał zapewnić dodatkowy przychód. Oferuje integracje z narzędziami zewnętrznych dostawców. Narzędzia te są w większości płatne, więc można się spodziewać, że GitHub pobiera tu pewien procent.

Jednak sama popularność GitHuba nie wystarczy. Bloomberg doniósł, że przez dziewięć miesięcy 2016 roku firma poniosła 66 mln dolarów strat. W tym samym czasie miała przychód na poziomie 98 milionów dolarów. W całym 2016 przychód osiągnął poziom 140 milionów dolarów.

Taką stratę trzeba finansować. W 2012 firma została doinwestowana 100 milionami dolarów, a trzy lata później zebrała 250 milionów dolarów w kolejnej rundzie finansowania od funduszy venture capital. Nadal dziwicie się, że to największa platforma do dzielenia się kodem? Nie, GitHub nie jest małą, niezależną firmą. To duża organizacja, w której udziały ma wielu wielkich graczy.

Jak wygląda obecnie sytuacja finansowa spółki? Ciężko nam ustalić. Przychody z pewnością wzrosły przez ostatnie dwa lata, bo sam GitHub w tym czasie znacznie się rozrósł. Różne źródła estymują przychody na poziomie około 200 milionów USD w roku 2017. Czy to wystarczyło, żeby zasypać wielomilionową stratę? Pewnie nie - i GitHub dalej przejada 250 milionów pozyskanych od inwestorów.

Microsoft wchodzi cały na biało

Nie wiem czy zauważyliście, ale Microsoft parę lat temu zrobił duży zwrot w stronę open source. Przez wiele lat skupiał się na zamkniętej platformie, opartej o Windowsa. W tym samym czasie trendy na rynku IT były zupełnie inne. Coraz więcej developerów zaczęło wybierać otwarte rozwiązania i Linuxa. W dodatku w chmurze Windows nie dominuje. Firma stanęła przed wyborem - zamykać się w swoim zameczku pod flagą MS Windows, albo wyjść do ludzi. Wybrała to drugie.

W ciągu tylko kilku lat Microsoft zbudował imponujące portfolio projektów - czy to open source, czy to na inne platformy. Pierwszym dużym zaskoczeniem był CLR (środowisko uruchomieniowe .NET) na Linuxie. W kolejnych latach wypuścił jako open source Visual Studio Code, swój silnik JS - Chakra, język TypeScript. Do projektów otwartych dołączył PowerShell, .NET (!). Gigant z Redmond zaszokował ludzi, gdy ogłosił, że wprowadzi powłokę Bash na Windowsie.

To wszystko piękne inicjatywy, ale nie generują one Microsoftowi pieniędzy. Przynoszą natomiast poklask ludzi technicznych. Microsoft ma nie być już tą wielką, złą firmą, to „jeden z nas”, ktoś, kto nas rozumie. Jednak tu nadal mierzy się z wizerunkiem z przeszłości i wiele osób swojego zdania na temat firmy nie zmieni. Walka o serca technicznych może się opłacić. W końcu to oni mówią, które konkretnie rozwiązania wybierają w swoich projektach. Oni zadecydują, gdzie będzie hostowany kod, oni zdecydują, czy wybierają klasyczny serwer, czy chmurę.

I chyba właśnie o chmurę chodzi. Wszyscy mówią, że to przyszłość. Z roku na rok coraz więcej ludzi używa rozwiązań chmurowych. Rynek rośnie - Amazon, Google i Microsoft zacięcie walczą o klientów. Amazon ma największy udział i niesamowicie szerokie portfolio rozwiązań. Jeżeli Microsoft chce ugryźć większy kawałek tortu, musi zrobić coś ekstra.

Tym „czymś ekstra” może być właśnie nabycie GitHuba - czyli platformy, którą zna dosłownie każdy programista. Microsoft będzie mógł dodać opcjonalne integracje ze swoimi rozwiązaniami. Może tu pokusić się o stworzenie całego ekosystemu opartego w dużej mierze na GitHubie. Dzięki temu miliony ludzi będzie mogło łatwo poznać Azure czy inne produkty firmy.

„Kupienie” takiej publiki to pikuś dla Microsoftu. Dofinansowywanie rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów rocznie też nie będzie problemem. Potencjał jest duży, a możliwe straty łatwe do przewidzenia.

Czy to źle?

Duża część krytyki ma miejsce tylko dlatego, że ludzie Microsoftu nie lubią i nie kupili tego nowego oblicza firmy z Redmond. Kolejny - i bardzo ważny - element to spora nieufność wobec bardzo dużych firm. Amazon, Google czy przede wszystkim Facebook cieszą się coraz mniejszym zaufaniem w świecie IT. Szczególnie w tym roku widać kształtowanie się szerokiej świadomości tego, że korporacje technologiczne dbają w pierwszej kolejności o swój interes. Myśląc o tym cieszę się, że to nie Facebook chciał kupić GitHuba.

Spójrzmy prawdzie w oczy - patrząc na to, jak rozwijał się GitHub, nie było w zasadzie innej opcji, niż sprzedanie biznesu - o ile serwis nie chciał wprowadzać jakichś bardzo dziwnych modeli monetyzacji użytkowników. Ktoś musiał zapłacić te 350 milionów dolarów, które fundusze VC wpompowały w rozwój platformy. Na koniec dnia płaci użytkownik - czy to swoimi danymi (jak w przypadku FB), czy to bezpośrednio (jak użytkownik GitHub Enterprise), czy to poprzez wykupienie innych usług firmy (jak może być w przypadku GitHuba pod skrzydłami Microsoftu).

Na razie wszystko jest w sferze przypuszczeń i proponuję na chłodno poczekać na rozwój wydarzeń. Jaki naprawdę będzie pomysł Microsoftu na GitHuba? Przekonamy się wkrótce.

<p>Loading...</p>