31.01.20238 min
Łukasz Tkacz

Łukasz TkaczHead of ArchitectureIngenious.BUILD

Nielimitowane płatne urlopy w praktyce. Przykład z autopsji

W ostatnim czasie Microsoft zdecydował się na zniesienie limitu liczby płatnych dni wolnych. My prezentujemy, jak ten – dla wielu cokolwiek egzotycznie zapowiadający się mechanizm – działa w praktyce.

Nielimitowane płatne urlopy w praktyce. Przykład z autopsji

Nielimitowany urlop dostępny w firmie? Dla wielu osób brzmi to już nie jak jakaś bajka, albo istna niedorzeczność, która może co najwyżej doprowadzić do szybkiego zwinięcia się z rynku takiego przedsiębiorstwa. No cóż, u nas to działa już od ponad roku i sprawdza się bardzo dobrze. 

Kontekst i okoliczności

Jesteśmy międzynarodową firmą i nie licząc pracowników z USA, nie korzystamy z umów o pracę, sprawa jest więc zarazem łatwiejsza, jak i trudniejsza, bo kwestie urlopów nie są determinowane lokalnymi przepisami. Działając na zasadach B2B, determinuje to tylko umowa, choć w naszym przypadku nigdy nie było to przedmiotem zainteresowania żadnej ze stron (!). Może zabrzmieć dziwnie, ale ma swoje powody.  Aby lepiej zobrazować sytuację, opiszę może, jak to było z urlopami na początku. ` natomiast… różnie. 

Startowaliśmy jako malutki zespół, zaledwie kilku programistów i koordynator działający spoza Polski. Każdy był rozliczany na bazie przepracowanego czasu, tak więc coś takiego, jak urlop oznaczało automatyczny spadek wynagrodzenia. W tamtym czasie była to dla mnie dodatkowa motywacja, aby działać więcej niż mniej, nie korzystać z urlopów, których zresztą nie potrzebowałem (a przynajmniej tak mi się wydawało). Z perspektywy czasu i obecnego rynku, można śmiało nazwać to wolnoamerykanką. 

Czy stanowiło to problem? Tak, nie zapewniało to ani poczucia bezpieczeństwa, ani możliwości wytchnienia bez przejmowania się czymkolwiek, a i sam zleceniodawca nie był pewien, na czym stoi, bo przecież każdy mógł stwierdzić, że bierze taki bezpłatny urlop w dowolnym momencie. Jak nic, idealny przykład lose-lose, w którym na dobrą sprawę nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że po całości przegrywa. Z drugiej strony, porównajmy sytuację pracujących w ten sposób programistów do np. właścicieli sklepów czy franczyzobiorców. Oczywiście, to zupełnie inny rynek, ale zasada jest bardzo podobna: nie pracujesz, nie zarabiasz. Jeżeli chcesz iść na urlop, to najpierw musisz się na to dobrze przygotować, zabezpieczyć środki, usunąć wszelkie przeszkody, tak zaplanować zadania do wykonania, aby - w miarę możliwości - nic nie zabierało wolnego czasu, gdy ten stanie się już faktem. 

Co zmieniły urlopy bez limitu

Obecnie rzecz ma się całkowicie inaczej. W ubiegłym roku firma zdecydowała się wprowadzić zasadę nielimitowanego urlopu. Co ważne, urlopu płatnego, bo od dawna pracujemy już na stałych stawkach i nie są one uzależnione od tego, ile godzin w danym miesiącu spędzimy przy komputerze. Niektórym takie rozwiązanie może z miejsca wydawać się szaleństwem: ale jak to, nielimitowane urlopy i do tego płatne? Przecież w takiej sytuacji każdy będzie nadużywał tego przywileju i w efekcie firma szybko padnie. No cóż, wydaje mi się, że faktycznie mogłoby się tak stać, gdyby ludzie pracujący w firmie byli na wskroś źli lub dobierani całkowicie przypadkowo. Na szczęście nasze wyobrażenie o innych ludziach a rzeczywistość są najczęściej zupełnie inne: jeżeli patrzycie na tę kwestię w pesymistyczny sposób, warto zrewidować swoje poglądy.

Kolejną kwestią jest obecna sytuacja na rynku pracy. Jeszcze w zeszłym roku można było zauważyć spore “rozpasanie się” wśród programistów. Ostatnie miesiące przyniosły jednak wiele istotnych wydarzeń, które mocno zmieniły sytuację. Do najważniejszych można zaliczyć masowe zwolnienia w wielu dużych firmach takich jak Apple, Microsoft, Amazon czy Google. Spora część ze zwalnianych osób nie była programistami, ale przecież teraz coraz częściej praca w IT polega na łączeniu tak umiejętności twardych, jak i miękkich. Nie uważam, że na pracowników padł blady strach przed utratą pracy, ale kwestie znalezienia nowej mogą wyglądać już nieco mniej kolorowo. Dodajmy do tego sytuację gospodarczą, która na dobrą sprawę, doprowadziła do wspomnianych zwolnień: wysoka inflacja, recesja… to nie jest dobry czas, aby wybrzydzać, aby zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, które koniecznie musi dostać to, czego chce. Gołym okiem można zauważyć, że w ostatnich miesiącach wzrósł popyt na stabilizację, nawet jeśli wzrost wynagrodzenia nie będzie równoznaczny ze wzrostem cen w sklepach.

W przypadku mniej doświadczonych programistów pewnym szokiem mogły okazać się także możliwości, jakie oferuje obecnie SI - ChatGPT wywrócił do góry nogami nie tylko świat uczelni (niektóre z nich zaprzestały już praktykowania pisemnych zaliczeń), ale także wszystko związane z tworzeniem oprogramowania: skoro można wiele operacji wykonać natychmiastowo, wygenerować kod aplikacji po prostu podając założenia biznesowe i techniczne to… po co nam ktoś, komu musimy zapłacić, kogo musimy uczyć, a kto najprawdopodobniej po nabyciu odpowiedniej wiedzy albo z miejsca zażąda o wiele większego wynagrodzenia, albo ucieknie gdzie indziej, będzie aplikował, mając już nieco doświadczenia na karku? To problem, z którym branża IT mierzy się od dawna i choć są dobre sposoby na zaradzenie takim sytuacjom - choćby poprzez obopólny szacunek - to jednak odbija się ona czkawką w wielu sytuacjach. Teraz zasady gry mogą się zmienić. Co, jeśli poszukiwani będą głównie doświadczeni programiści zdolni wykorzystać możliwości SI ze zrozumieniem, na zasadzie swoistego “partnerstwa”? To skłania do refleksji i jeszcze większego poszanowania pracy. 

Oczywiście przy takim podejściu kluczową kwestią jest zaufanie i to zaufanie obustronne. Gdyby zajrzeć w statystyki, znajdziemy zapewne osoby, które korzystają z urlopów więcej, znajdziemy także takie, które korzystają z nowego przywileju mniej. Na pewno nie rozkłada się to równomiernie, ale jest to uwarunkowane wieloma czynnikami - niektórzy starają się wykazać, pracując więcej (choć osobiście uważam, że to nie jest dobry przepis), inni preferują bardzo intensywne okresy z pracą do późna w nocy / następnego ranka przeplatane wakacjami, w jeszcze innych przypadkach widać coś, co można by nazwać pewnego rodzaju harmonijnym podejściem do sprawy. Firma w to nie ingeruje, bo nie jest ważne to, ile kto siedział nad klawiaturą, ile był z drinkiem w ręku na Karaibach, liczy się to, czy jesteśmy w stanie dostarczać wartość dla klienta. Tak, brzmi nieco pompatycznie, ale na dobrą sprawę, wszystkim właśnie o to chodzi. 

Zasady wokół nielimitowanego urlopu

Możliwość skorzystania z nielimitowanego urlopu nie oznacza oczywiście całkowitego braku jakichkolwiek zasad. Oj nie, co to, to nie. Zasady są, choć krótkie i sprecyzowane. Przede wszystkim, jeżeli to tylko możliwe, powinniśmy prosić o urlop z pewnym wyprzedzeniem (2 tygodnie lub więcej), tak, aby nasz lider lub manager byli w stanie uwzględnić to w planowaniu działania zespołu. Ma to także wpływ na innych jego członków, bo przecież często nasza praca jest albo wspólna, albo przynajmniej w jakiś sposób od siebie zależna. Powiadomienie o planowanej nieobecności pozwala uniknąć sytuacji, w której czy to pojedyncze osoby, czy też cały zespół zostaną na lodzie w najmniej oczekiwanym momencie. Jak to się odbywa? Dajemy sobie znać na Slacku, na kanale zespołu, w którym jesteśmy. Na czas urlopu ustawiamy także odpowiedni status z emotikonką symbolizująca urlop. Odpowiednią informację umieszczamy również we własnym kalendarzu, dzięki czemu podczas planowania jakichkolwiek spotkań każdy będzie o tym wiedział.

Kolejna wymagana sprawa to odpowiednie zadbanie o to, aby - znów, w miarę możliwości - idąc na urlop, nie zostawiać pracy w toku, niedokończonych zadań itd. Powinniśmy je najpierw zamknąć lub po prostu oddelegować do innych osób, oczywiście za ich zgodą. Cel tego działania jest prosty: nie chcemy przestojów, działamy w sprintach i takie nagłe wyciągnięcie dosyć dużej cegiełki co prawda nie przewróci całego budynku, ale na pewno nikomu nie ułatwi pracy. Takie działanie jest zresztą w interesie osoby, która idzie na urlop: po co brać wolne, jeśli mielibyśmy w tym czasie myśleć o tych wszystkich sprawach, które zostawiliśmy otwarte i do których będziemy musieli wrócić? To nie jest urlop, to mentalna męczarnia, która na pewno nie pozwoli nam odpocząć na odpowiednim poziomie.

Oczywiście czasami zdarza się, że urlop, nawet nieco dłuższy, wyskoczy nam nagle. Sam w ubiegłym roku miałem taką sytuację: moja córeczka przyszła na świat nieco przed czasem. Wraz z żoną wiedzieliśmy, że tak może się stać, ale to i tak było “jak siedzenie na tykającej bombie”. W takich sytuacjach zadziałać musi zwyczajna ludzka empatia: raz zdarzy się to mi, raz komuś innemu, to część życia. Świat się nie zawalił podczas mojej nieobecności, inne osoby przejęły i poradziły sobie z tym, co musiałem odstawić na bok. Ta sytuacja - oprócz oczywiście diametralnych zmian w życiu osobistym - pokazała mi dobitnie, że w nieobecności nie ma nic złego. Rzecz jasna działa to o wiele lepiej, gdy ta jest zaplanowana, uprzedzona, ale nawet w przypadku “kryzysu”. można liczyć na innych. 

Wyzwania? Tak, największym z nich spora “rotacja” urlopowa. Nie praktykujemy - z wyjątkiem czasu między świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem - okresów, w których cała firma “staje” i wszyscy idą na urlop. Zaglądając do kalendarza z wyszczególnieniem wielu osób doskonale widać, że niemal zawsze ktoś jest na urlopie, a przecież nie mówię tutaj o firmie, w szeregach której są tysiące pracowników. Czasami może być to problematyczne. Dochodzi tutaj także kwestia świąt i dni wolnych od pracy: te wprowadzają dodatkowe zamieszanie, bo jeżeli weźmiecie pod uwagę, jak wiele różnych świąt jest w np. tylko 15 krajach (a jeśli dobrze pamiętam, w samym zespole programistycznym już chyba nawet przebiliśmy tę liczbę), to szybko uświadomicie sobie, że co chwila ktoś będzie miał jakieś dodatkowe wolne. O dziwo, ani jedno, ani drugie, nie doprowadza do żadnego paraliżu pracy: wszystko dzięki zasadom wymienionym wcześniej oraz faktowi, że zespoły są nieco wymieszane i raczej nie dochodzi do sytuacji, gdy przez jakieś święto znika w całości jeden z nich. 

Najważniejsza równowaga

Na koniec chciałbym dodać coś, o czym - w szczególności w startupach - można łatwo zapomnieć, a co jest moim zdaniem kluczowe: powinniśmy odpoczywać i czas na taki odpoczynek planować, uwzględniać w swoich celach kwartalnych czy rocznych. Jeżeli pozostawimy to przypadkowi, to najprawdopodobniej nic z tego nie będzie. Podając z autopsji: nigdy nie był “odpowiedni” moment na urlop, bo zawsze coś się działo, zawsze coś ważnego, co motywowało mnie do dalszej pracy, odłożenia wolnego na kiedy indziej. To nie ma sensu. Czas jest zasobem, którego nie jesteśmy w stanie kupić, możemy go tylko bezpowrotnie przekazywać innym. 

Liderzy zespołów powinni sami brać urlopy i zachęcać do nich innych, aby pracownicy mogli odpocząć, naładować baterie. Czasami wręcz potrzebujemy kogoś z zewnątrz, kto da nam znać o tym, że konieczny jest odpoczynek, abyśmy nie popadli w wypalenie, o które w tej branży przecież nie jest trudno. 

<p>Loading...</p>